Gabinet dyrektora
…
„ […] Bo moje echo, echo jest
jedynym głosem, który powraca. Mój cień, cień jest jedynym przyjacielem jakiego
mam […] ”
*
- A teraz
popatrzcie, jak ta reakcja wygląda w praktyce – młoda kobieta w białym fartuchu
dolewała niebieskawego płynu do probówki. Na jej ręce patrzyło co najmniej 20
par oczu. Bowiem Ana prowadziła właśnie lekcje w pierwszej klasie liceum.
Dzieciaki z zachwyceniem wpatrywały się w kolorowy obłok pary, gdy rozległo się
pukanie do drzwi.
- Proszę – powiedziała
nauczycielka.
- Jest pani
proszona do dyrektora – rzuciła szybko schludnie ubrana kobieta, nim klasa
zdążyła jej powiedzieć dzień dobry i wyszła.
- Kochani,
proszę niczego nie dotykać, wrócę za parę minut. Możecie zapisać obserwacje z
doświadczenia.
Stukot
jej obcasów niósł się po całym korytarzu. Zaskoczyła ją ta wiadomość. Nie
przypominała sobie, żeby coś przeskrobała ostatnimi razy. Fakt, była najmłodsza
spośród ciała pedagogicznego, ale to nie znaczy, że niedoświadczona. Doskonale
znała młodzież i ich sposoby „pomagania” sobie na sprawdzianach. To właśnie ona
uchodziła w szkole na jedną z trudniejszych osób do ściągania.
Weszła
do sekretariatu, a tam znajoma już kobieta pokierowała ją do gabinetu
dyrektora. Brunetka zapukała i po usłyszeniu zaproszenia, weszła do środka.
- Pani Petrović,
dobrze panią widzieć – siwiejący mężczyzna siedział w swoim czarnym, skórzanym
fotelu.
- Wzywał mnie
pan? – spytała.
- Proszę usiąść,
musimy porozmawiać – gestem ręki wskazał krzesło po drugiej stronie biurka.
- Właśnie
prowadzę lekcję. Nie mogę zostawić uczniów samych w laboratorium chemicznym.
Wie pan, jak to się może skończyć – odpowiedziała Ana.
- A pani jak
zwykle obowiązkowa i staranna. Postawa godna pochwały. Utwierdzam się w
przekonaniu, że wezwałem prawidłową osobę. Zapewniam, że nic się pani klasie
nie stanie, jeśli zostanie tu pani jeszcze kilka minutek.
- Niech będzie –
przysiadła na krześle i wyczekująco wpatrywała się w najważniejszą postać w
szkole.
- Otóż
otrzymałem niedawno telefon z informacją o zwiększonej puli pieniędzy na
wynagrodzenia dla nauczycieli. Chciałbym obdarzyć jednego z pracowników szkoły
premią w tym miesiącu – tłumaczył Stefanowić.
- Nadal nie
rozumiem mojej obecności tutaj. Jeśli chodzi o premię, to chyba w pierwszej
kolejności należy się tym z najdłuższym stażem – nauczycielka odpowiedziała
zgodnie ze swoim rozumowaniem.
- Ale to takie
przewidywalne i standardowe, pani Ano – dyrektor wstał ze swojego miejsca i
przeszedł się wzdłuż gabinetu. – Pomyślałem o pani.
- O mnie? –
odparła zaskoczona. – Bardzo mi to schlebia, ale chyba nie czułabym się fair
wobec innych nauczycieli.
- Co też pani
opowiada – zaśmiał się Duszan, przekręcając zamek w drzwiach. – Przecież jest
pani młoda, zdolna. Każdy pieniądz się przyda, prawda?
- Co pan robi? –
odwróciła się przestraszona. W myślach błagała, żeby to nie było to, o czym
myśli.
- Tak ciężko
pani pracuje, spływa do mnie wiele pochwał. Należy się chwila relaksu –
nieoczekiwanie położył jej ręce na ramionach i zaczął masować.
- Proszę mnie
puścić – próbowała oswobodzić się z uścisku i poderwała się do pionu. Jednak
mężczyzna wykazał się refleksem i szybko przyciągnął ją do siebie.
- Nadmiar stresu
i złych emocji szkodzi – mruknął, przesuwając rękę po biodrze młodej kobiety i
wsuwając ją pod jej bluzkę. Nie zrażał się szarpaniną i protestami chemiczki.
- Ty stary
zboczeńcu – syknęła, kopiąc oprawcę w kostkę i uskakując w stronę drzwi.
- Pożałujesz
tego. Jeśli stąd wyjdziesz, możesz się więcej w tej szkole nie pokazywać –
zagroził Stefanowić, trzymając się za bolące miejsce.
Wyszła.
Trzasnęła drzwiami i wybiegła z tego pomieszczenia, tego budynku. Na korytarz
zrzuciła z siebie fartuch, poprawiła bluzkę i zabrała wszystkie swoje rzeczy.
Nie obchodziło ją już co się stanie dalej. Teraz była bezrobotną Aną Petrović.
*
Niska, przysadzista kobieta z
kasztanowymi włosami chodziła po klasie i rozdawała ocenione sprawdziany. Każdy
uczeń denerwował się siedząc w swojej ławce. Zbliżało się zakończenie roku
szkolnego, a ta ocena miała duże znaczenie w stosunku do oceny końcowej.
Mila
tydzień temu zarwała kilka nocy, by posiąść tajemną wiedzę chemiczną
pozwalającą zaliczyć owy dział na ocenę pozytywną. Ucieszyłaby się nawet z
głupiej dwójki, byle kolejna rubryka w dzienniku nie straszyła czerwoną
jedynką. Tak, miała problemy z chemią. Z chemiczką chyba też. Nie należała do
ulubienic pani Ražnatović. Jednak szatynce nie zależało na tym specjalnie. Ona
po prostu chciała zdać i zakończyć edukację w tej szkole.
- Miljković,
chyba spotkamy się jeszcze za rok, co? – usłyszała skrzekliwy głos
nauczycielki. Dla własnego dobra, nie odpowiedziała nic. Zatrzymała kąśliwą
ripostę w myślach.
Zerknęła
na kartkę. Na papierze tuż przy jej równym, drobnym piśmie granatowym
atramentem widniała wielka czerwona jedynka. Niedostateczny. Przejrzała pracę w
ekspresowym tempie i zmięła ją w kulkę.
- Wszystko co
dobre, dostał braciszek co? Dla ciebie brakło genów – rzuciła blondynka za jej
plecami.
- Spierdalaj! –
warknęła przez ramię Mila. Pech chciał, że usłyszała to też pani Jana.
- Miljković, do
dyrektora!
Dziewczyna
bez dyskusji wyszła z klasy, zabierając także swój tornister. Chwilę zawahała
się czy nie darować sobie nieprzyjemnej wizyty i po prostu uciec, ale wtedy
czekałyby ją jeszcze większe kłopoty. Już słyszała kazanie od swoich rodziców i
to strategiczne: „Ivan w twoim wieku się tak nie zachowywał”. Kochała swojego
brata, ale to porównywanie wkurzało ją niesamowicie.
- Dzień dobry.
Pani Ražnatović kazała mi się zgłosić do dyrektora – oznajmiła w sekretariacie.
- Możesz wejść,
pan Sasza akurat jest wolny – poinstruowała ją sekretarka.
- Witaj Mila, co
cię do mnie sprowadza? – czterdziestoletni brunet przywitał uczennicę z
uśmiechem.
- Moja
chemiczka… - mruknęła.
- Co tym razem?
- Koleżanka mi
ubliżyła to jej odpowiedziałam co swoje! – szatynka aż zatrzęsła się ze złości.
- I co mam z
tobą zrobić moja droga? Mógłbym przymknąć oko i odesłać cię z powrotem, ale to
już któraś z kolei taka sytuacja – zaczął tłumaczyć mężczyzna.
- Mogę to jakoś
odpracować, ale niech pan nie dzwoni po rodziców – jęknęła.
- Wiesz, że
bardzo cię lubię, ale nie mogę nikogo faworyzować – odparł z pocieszającą miną.
Nie chciał sprawiać przykrości dziewczynie. Dobrze wiedział, a raczej domyślał
się jak wygląda sytuacja jej w domu. – To może… Zadzwonię po Ivana? W sumie to
pełnoletni członek twojej rodziny.
- Skoro pan
musi. Mniejsze zło – mruknęła, kołysząc się na krześle.
Siatkarz
pojawił się w szkole po pół godzinie. Akurat panował okres, gdy mógł spędzić
kilka dni w domu rodzinnym. Wielokrotnie rodzicielka żaliła mu się z powodu
jego młodszej siostry, a dzisiaj osobiście mógł odebrać Milę ze szkoły.
Dziewczyna
bez słowa szła obok niego, a potem zasiadła na siedzeniu pasażera. Przyglądał
się chwilę jej cierpiętniczej minie, by w końcu się odezwać.
- Dowiem się od
ciebie, co się stało?
- I polecisz
zaraz do mamusi? Nic – mruknęła.
- Mimi,
spokojnie. Przecież się o ciebie troszczę. Nikomu nic nie powiem, ale chcę
wiedzieć – zapewniał atakujący. Już miała krzyknąć, żeby jej tak nie nazywał,
ale musiała przyznać, że jej tego brakowało. Tylko on tak na nią wołał. Mimi,
pierwsze litery od imienia i nazwiska – Mila Miljković. Była siostrą czołowego
reprezentanta kraju w siatkówce i miała zagrożenie z chemii.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Zatem witam uprzejmie w imieniu swoim i Lady Spark.
Tak, jak widać, doszłyśmy do porozumienia i oto efekt naszej współpracy :D
Zachęcam do zaglądnięcia do zakładki "Bohaterowie".
Za wami odcinek pierwszy mojego autorstwa ;)
Następny należy do mojej, jakże przeuroczej, partnerki :D
Pozdrawiam serdecznie,
Martitta.
Przepraszam, ale się nie loguję na Gmaila, żeby skomentować, skleroza, nie mam hasła xD Fajne! Zajeee! Podoba mi się to :) Dyrektor jest starym zdziadziałym idiotą. Ana miała na tyle godności :) No to czekam na kolejny rozdział :) :*
OdpowiedzUsuńTaaak, od razu sie domyśliłam, ze skoro takie nazwiska i Martitta, to Serbia i Alek^^ Nawet do bohaterów nie musiałam zaglądać;d Ale upewnić się musiałam :D:D Hahaha chemia to zuuuo, ja cos o tym wiem^^ No i lepszy brat niż rodzice :D Ivan :D:D:D Mmmmm :D:D:D Nooo al ten pierwszy dyrektorek to... Hahha zasługiwał na kopa w inne miejsce niż kostka :D
OdpowiedzUsuńNo ale dlaczego tak krótko, ja się pytam? No ej! Martuś no, po starej znajomości...? ;) :D
OdpowiedzUsuńNie mniej jednak, super. Podoba mi się nasza Ana; nie dość, że ma rękę do chemii (która i dla mnie jeszcze do niedawna była czarną magią), to jeszcze potrafi się zachować z godnością.
Kocham Was za Iwana. Więcej o wątku Mili wykrzesać już nie umiem. Chcę więcej! ^^
Pozdrawiam serdecznie, Anna ;**
Widzę,ze postanowiłyście pisać o naszych bałkańskich temperamentach? :) No ja się niezmiernie cieszę,bo i fabuła bardzo ciekawa. Chemia to straszny przedmiot również dla mnie,więc pannę Milijković w zupełności rozumiem. A Ana bardzo dobrze zrobiła,ze od razu podjęła decyzję o porzuceniu pracy. Będę czytać,informujcie proszę,pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhaha przypomniały mi sie moje czasy szkolnej edukacji, nawet z przedmiotem trafiłyście idealnie :))) No dobra ja nie miałam zagrożenia z chemii ale bałam się tego przedmiotu jak głupia i nauczycielki która go uczyła, ale tym oto sposobem nie schodziłam niżej 4 z niego. Tutaj widzę że Mila jest taką małą czarną owcą rodzinie. Sytuacja z dyrektorem i Aną no co a palant!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się z Ivana w tym opowiadaniu, Aleksa jakoś przeżyje :P
Helllo:D co za Pok.raka z tego Dyrektora! chyba się nie czuje? stary, obleśny...no nie muszę kończyć, co! zdenerwowałam się, wynagrodzenie za usługi! Ana ma swoją godność i dobrze kobita zrobiła brawo dla niej! Aj te bałkańskie niespokojne dusze:D chyba się nam siostra wdała w starszego brata:D ale uroczy jak się o nią martwi :) chemia!!!!!!!!!!! to jest czyste zło! dalej mam traumę!cudo :)
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak! Wiecie doskoanale, że już mnie macie w swoich szeregach! Czekam z niecierpliwośćią na ciąg dalszy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo trzeba przyznać, że ciekawy pomysł. Mamy nauczycielkę chemii i siostrę Ivana zagrożoną z tego przemdiotu. Czyżby Ana miała zostać korepetytorką Mimi? Już mi się to podoba nade wszystko. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuń